Ten rozdział dedykuję kochanym anonimkom,
które proszą aby rozdziały były dłuższe
bardzo wam dziękuję za komentowanie
Wracałam właśnie od Chejrona, gdy wpadłam na Nika.
-Hej.
-Cześć- Powiedział bez entuzjazmu.
-Coś się stało?
-Nie, tylko ojciec chce żebym wrócił do podziemia.
-Wiesz Nico...
-Nie musisz mówić, że ci przykro- Przerwał mi i odbiegł.
Normalnie bym się tym przejęła, ale to Nico on od zawsze był skryty. Wróciłam do swojego domku, widziałam na sobie spojrzenia mojego rodzeństwa, ale nie wiedziałam o co im chodzi. Usiadłam na swoim łóżku, spojrzałam na stolik i dopiero teraz zauważyłam leżącą na nim kartkę na której pisało:
Wiem że byłaś u Chejrona,
jeśli już wróciłaś
przyjdź na łąkę, będę czekał.
Glonomóżdżek.
Mimowolnie uśmiechnęłam się do kartki, zerwałam się z miejsca i wybiegłam z domku.
*Percy*
Czekam tutaj już pół godziny chciałem iść, ale coś podpowiadało mi żebym czekał dalej. Usiadłem na kocu, który wcześniej przygotowałem, w oddali zauważyłem zbliżającą się sylwetkę. Miałem nadzieje, że to Ann na szczęście nie myliłem się.
-Hej.- Powiedziała z uśmiechem. Muszę przyznać gdy Annabeth zaczyna się uśmiechać to odpływam.
-Hej. Pogadamy? - pokazałem jej ręką miejsce na kocu.
-Tak, ale o czym?
-O nas.
-To znaczy? - Wyglądała na lekko przerażoną.
-Ann ja cenie sobie naszą przyjaźń, ale dłużej tak nie mogę.
-Co chcesz przez to powiedzieć? - Uniosła jedną brew.
-Chcę powiedzieć, że zależy mi na tobie i to bardzo, ale jeśli ty masz wątpliwości to może nie...
Nie dokończyłem ponieważ Ann zamknęła mi usta pocałunkiem.
***
Robiło się coraz ciemniej, a my leżeliśmy na kocu patrząc w gwiazdy i wspominając dawne czasy. Annabeth cały czas trzymała głowę na moim ramieniu, a ja co chwila na nią zerkałem.-Wiesz, chyba powinniśmy się zbierać.
-Tak masz racje. - Wstała i podała mi rękę.
Szliśmy w stronę domków trzymając się za ręce, było już późno więc nikogo nie było. Doszliśmy do domku Ateny. Annabeth jeszcze raz obdarowała mnie uśmiechem po czym pocałowała na pożegnanie i poszła spać, a ja postanowiłem zrobić to samo.
***
*Annabeth*Wstałam dosłownie tryskając energią nikt nie wiedział dlaczego jestem taka szczęśliwa. Wyszłam z domku i poszłam w stronę pawilonu. Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam jeść. Po chwili zorientowałam się, że przy stoliku Posejdona nikt nie siedzi, wstałam i podbiegłam do Grovera.
-Widziałeś dzisiaj Percy'ego?
-Jeszcze nie pewnie nadal śpi.
-A jeśli coś mu się stało? - Zdałam sobie sprawę, że bardziej wykrzyczałam te zdanie.
-Ann wyluzuj jesteś jakaś przewrażliwiona.
Nie chciałam go dłużej słuchać więc pobiegłam w stronę domków.
*Percy*
Leżałem w łóżku i wpatrywałem się w zdjęcie moje i Ann które stało na mojej szafce. Nie mogłem uwierzyć w to co się wczoraj wydarzyło byłem strasznie szczęśliwy. Moje leżenie przerwało pukanie do drzwi, wstałem, ale zdałem sobie sprawę, że zrobiłem to na darmo ponieważ ktoś wpadł do mojego domku jak burza.
-Percy na bogów nic ci nie jest? - Tym kimś była Annabeth.
-Nie, a dlaczego miało by mi coś być? Chciałem poleniuchować.- Uśmiechnąłem się do niej.
-Masz mi więcej tak nie robić. Jasne?- Podeszła i uderzyła mnie w ramie.
-Auu. Zamiast mnie bić, może byś się ze mną przywitała jak człowiek? - Wyciągnąłem ręce w jej kierunku.
Annabeth przytuliła mnie i pocałowała. - Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz. - Mówiąc to patrzyła mi się w oczy.
Nachyliłem się i tym razem ja ją pocałowałem. - Obiecuje.
Odskoczyła ode mnie - Glonomóżdżku może lepiej się ubierz bo kusisz. - Zaczęła się śmiać.
Dopiero teraz zorientowałem się, że nie mam na sobie koszulki.- Nooo tak.- Ubrałem się i wyszliśmy z domku.
*Annabeth*
Cholera i po co ja mu mówiłam o tej koszulce? Wyszliśmy z domku Percy'ego. Ruszyłam w stronę wielkiego domu Percy dogonił mnie i złapał za rękę, a ja poczułam przyjemne ciepło. Gdy szliśmy tak przez obóz wszyscy się na nas gapili, po chwili podbiegła do nas Silena, a za nią Charlie.
-Wiedziałam, że wam się uda, Jesteście dla siebie stworzeni.- Powiedziała córka Afrodyty.
-Brawo stary. - Beckendorf poklepał Glonomóżdżka po ramieniu po czym pociągnął gdzieś Silene, a my poszliśmy do Chejrona.
Zapukałam do drzwi, nikt się nie odzywał więc zapukałam jeszcze raz usłyszeliśmy ciche "Proszę".
Weszliśmy do środka Chejron czytał jakieś zwoje widocznie bardzo ważne bo nawet na nas nie spojrzał.
-Ekhem. Chejronie chciałeś się z nami widzieć?- Percy przerwał cisze.
-O bogowie to wy. - Centaur wyglądał jakby się czymś zamartwiał. - Tak Percy chciałem was poinformować, że niedługo przybędą łowczynie.
-Ale jak to? Coś się stało? - Ścisnęłam mocniej dłoń Glonomóżdżka.
-Artemida wyruszyła na jakąś tajną misje którą zlecił jej Zeus, więc mamy ugościć łowczynie w obozie. - Chejron najwidoczniej nie był tym zadowolony. - Już są.
Nie wiedziałam skąd to wiedział, ale wybiegłam z wielkiego domu, a tuż za mną Percy. Koło sosny Thalii stała gromadka dziewczyn.
Proszę mam nadzieje, że się spodoba.
Pamiętaj!
CZYTASZ? KOMENTUJ
Genialne !!
OdpowiedzUsuńDziękuje miło mi, że ktoś to w ogóle czyta :D
UsuńSuper
UsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?? :)
Dziękuję. Kolejny pojawi sie jutro albo pojutrze :D
UsuńDodasz dzisiaj rozdział ??
OdpowiedzUsuńPostaram się bo mam już połowe napisaną :D
Usuńgenialne, genialne i...
OdpowiedzUsuńEee....
Coś jeszcze więcej! ^.^
Oby tak dalej :)
Rozdział okej
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńJak zawsze super !!!!
OdpowiedzUsuńKocham!!!♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńExtra <3<3<3<3
OdpowiedzUsuń