*Annabeth*
Reszta nocy minęła spokojnie, żaden potwór nas nie zaatakował. Nico wstał uśmiechnął się do mnie lekko po czym wyciągnął kanapkę ze swojego plecaka, a ja poszłam w jego ślady. Gdy zjedliśmy Nico wstał.
- To co ruszamy?
- Ale teraz? - Byłam trochę zdziwiona ponieważ Nico nadal wydawał się wyczerpany.
- Tak. Przed nami długa droga. - Schowałam moje rzeczy do plecaka i wsiadłam na piekielnego psa, Nico znowu szepnął coś do ucha Pani O'Leary, a ta ruszyła. Podróż zdawała się trwać w nieskończoność robiło mi się coraz zimniej. Nagle poczułam podmuch gorącego powietrza przede mną stał Nico opierając się o ścianę. Znaleźliśmy się w jakiejś jaskini było ciemno syn Hadesa kazał psu czekać przed wejściem, posłuchała się go i wyszła.
-To gdzie teraz. - Zapytałam z nadzieją, że Nico zna odpowiedź.Nie myliłam się.
-Tędy - Pokazał i pobiegliśmy w tamtą stronę.
Zaczęło się robić coraz jaśniej, usłyszeliśmy czyjeś głosy więc stanęliśmy i przyglądaliśmy się temu wszystkiemu zza zakrętu. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam ta dziewczyna z mojego snu całowała Percy'ego krew się we mnie zagotowała co nie było trudne przy tej temperaturze. Percy się jej wyrywał ale bez skutku w końcu ona się od niego oderwała.
- To jak przyłączysz się do mnie?
- Nigdy - Percy ledwo co miał siłę stać na nogach.
- Nie działaj pochopnie, przemyśl to. Możemy żyć wiecznie, razem ty i ja. - Uśmiechnęła się, a ja miałam ochotę zedrzeć jej ten uśmieszek.
- Nie. Nie dotarło? - Jego głos był troszkę mocniejszy.
- A więc Percy Jacksonie to twoja ostatnia chwila w życiu, a szkoda spodobałeś mi się.
Wyciągnęła sztylet i przyłożyła Percy'emu do gardła.
- Jakieś ostatnie życzenie?
Odwróciłam się do Nica - Wiesz co robić?- Kiwnął głową na znak że rozumie. Włożyłam moją czapkę i pobiegłam w ich stronę rzuciłam się na Percy'ego, upadliśmy, a z ziemi wyskoczyły szkieletowi wojownicy Nica którzy odciągnęli wrogów od nas. Dopiero teraz zorientowałam się że czapka spadła mi z głowy, a ja leżałam na Percym, popatrzyłam w jego zielone oczy widziałam w nich ból, ale i szczęście.
-Annabeth
-Cicho Glonomóżdżku już wszystko dobrze. - Chciałam z niego zejść ale on zrobił coś czego się nie spodziewałam pocałował mnie. Byłam lekko oszołomiona, ale odwzajemniłam pocałunek. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, nie zwracaliśmy uwagi co się wokół nas dzieje.
Nico odchrząknął - Ej nie chce wam przerywać ale musimy się zwijać. Wstałam jak oparzona, pomogłam Percy'emu wstać i ruszyliśmy ku wyjściu z wulkanu.
Czytasz? KOMENTUJ
Czekam na nexta :3
OdpowiedzUsuńPs. Rób dłuższe re rozdziały <3
Dzięki postaram się :D
UsuńPercabeth FOREVER! :)
OdpowiedzUsuńW 100% się z tobą zgadzam :D
UsuńTroszkę nie pasuje mi ta zmiana że percy nie był z annabeth po tym jak pokonali kronosa ale to drobiazg....
OdpowiedzUsuńRozdział super ;)
Razem wszędzie i zawsze <3
OdpowiedzUsuń