piątek, 25 lipca 2014

okay

No, więc nie wszyscy zaglądają na bloga o Annabeth czyli muszę napisać to również tutaj.
Rozdziałów narazie nie będzie ponieważ mam szlaban (czas nieokreślony).
Teoretycznie rozdział mam napisany w zeszycie, więc gdy tylko mamusia się zlituje dodam.
Pozdrawiam i dzięki, że czekacie.
No to do napisania.

wtorek, 1 lipca 2014

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam + 45

Przepraszam was bardzo za tą długą przerwe. Jestem zła, okropna, bez serca i długo by jeszcze wymieniać.
Mam nadzieje, że chociaż pare osób zostało.
Błagam o wybaczenie :(



45

*Percy*
Jedyna dobra wiadomość jest taka, że Chejron przydzielił mi i Ann pilnowanie obozu co nie jest, aż tak złe w porównaniu do zadania Emily.
Biedaczka ma pierwszą wartę z domkiem Aresa.
-Trzymasz się? -Zapytała Annabeth.
-Tak. Dlaczego pytasz?
-Bo wkładasz lampke nocną do szuflady na bielizne. -Zaczęła się śmiać.
-Poprostu myślałem o tym co się wydarzyło w ostatnim czasie.
-To przestań myśleć. -Podeszła do mnie.
Ściągnąłem brwi. -I mówi to córka Ateny?
-Nie. Mówi to twoja dziewczyna. Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz.
-Jesteś wspaniała. -Pocałowałem ją.
-Wiem.
-I skromna. -Dodałem.
-O tym też wiem. Chodź. -Zaczęła mnie ciągnąć.
-Gdzie?
-Na plaże. Musisz się oderwać od tego wszystkiego.
-A obóz?
-Od kiedy jesteś taki odpowiedzialny?
-A od kiedy ty nie jesteś?
-Próbuję nowych rzeczy, a teraz chodź.
-No dobra. -Wstałem i wyszliśmy.


Dotarliśmy na plaże i usiedliśmy na ciepłym piasku.
-Ale sie siedzi. -Uniosłem kciuk w górę.
-Glonomóżdżku uspokój się.
-Nie mogę. Co jeśli bogowie uznają, że Emily jest niebezpieczna? Będą chcieli ją zlikwidować. Nie mogę na to pozwolić.
-Nie sądziłam, że kiedyś to powiem. Percy za dużo myślisz. Musisz przestać się tym przejmować.
-Nie mogę.
-No to ci pomogę.
-Jak?
-Tak. -Pocałowała mnie. -Lepiej?
-Może trochę.
-Trochę?
-Tak. Może gdybyś spróbowała jeszcze raz to by mi przeszło.
-Zapomnij. -Wystawiła mi język.
-Masz bardzo ładny język.
-Mówisz?
-Mówię. -Zbliżyłem się i tym razem ja ją pocałowałem, tylko namiętniej.
-Ludzie nie publicznie. -Nad nami stała moja siostra.
-Coś się stało?
-Chejron chce widzieć naszą trójke. Wrócił z Olimpu.
Spojrzałem na Annabeth po czym pobiegliśmy w stronę Wielkiego Domu.



Wpadliśmy zdyszani do biura koordynatora.
-Dobrze, że już jesteście. Musimy porozmawiać.
-Co się stało?
-Usiądźcie.
Zajeliśmy wskazane przez niego krzesła.
-Na Olimpie wszyscy się kłócą -zaczął centaur -więc Zeus chce aby Emily udowodniła, że jest czegoś warta, a że chce pogrążyć waszego ojca postanowił wysłać was oboje na misje.
-A dlaczego wezwałeś całą trójkę.
-Ponieważ jestem pewien, że wybierzesz Annabeth na towarzysza.
W sumie to miał racje, ale co z Emily?
Spojrzałem na siostrę.
-Jasne. Nie znam lepszej wojowniczki.
-No ustalone. -Chejron klasnął w dłoni-A teraz biegnijcie się spakować. Argus rano zawiezie was na miejsce.


Spakowałem swój plecak w nie całe 10 minut.
-To co pierwsza misja. Jak się czujesz?
-Szczerze? Jestem przerażona.
-Znam to skądś.
-Percy -odezwała się nie pewnie -nie jesteś na mnie zły?
-Dlaczego tak myślisz?
-Jak dotąd byłeś jedynym dzieckiem Posejdona, a teraz zjawiłam się ja i przezemnie musisz iść na misje. Pomyślałam, że...
-Daj spokój -przerwałem jej -bardzo się cieszę, że mam siostrę, a co do misji to się nie martw. Jesteśmy w tym razem.
-Dziękuję.
-Lepiej się połóż. Musisz wypocząć przed jutrem.
Nawet nie protestowała. Po chwili skorzystałem z własnej rady i nie pamiętam kiedy zasnąłem.


Usłyszałem głośne pukanie do drzwi po czym do środka wparowała Annabeth.
-Wstawaj Glonomóżdżku! -Krzyknęła-Musimy iść. Emily ty też.
Moja siostra zerwała się na równe nogi i pobiegła do łazienki, a ja nakryłem się kołdrą.
Annabeth podeszła cicho po czym krzyknęła mi prosto do ucha:
-Wstawaj!
Spadłem z łóżka, a moja dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Bardzo śmieszne. -wystawiłem jej język.
-Nie obrażaj się
-Nie będę.
-Wiesz, kusisz w tych bokserkach.
-To może nie będę się ubierał?
-Tak bo te rybki dają ci +10 do męskości- znów zaczęła się śmiać
-Z czego się śmiejesz? -Emily wyszła z łazienki.
-Z gaci Percy'ego. -Powiedziała łapiąc oddech.
-Oh, mam takie... -spojrzałem na nią -Nieważne.
Wziąłem przygotowane wcześniej ciuchy i poszedłem do łazienki.
Ubrałem się najszybciej jak tylko umiem, przeczesałem włosy i wyszedłem.
Wziąłem plecak, Annabeth chwyciła mnie za rękę i wyszliśmy z domku Posejdona.


Argus i Chejron czekali na nas przy sośnie Thali.
-Przyszedłeś się pożegnać?
-Tak właściwie to mam coś dla twojej siostry.
-Dla mnie?
-Nie zamierzałaś chyba wyruszyś bez broni? -Wyciągnął z kieszeni coś małego. To był długopis.
-Czy to...
-Tak. To prezent od twojego ojca. Działa tak samo jak Orkan Prcy'ego. Jedyna różnica polega na tym, że aby go aktywować musisz kliknąć.
Kula zazdrości we mnie zaczęła rosnąć.
"To głupie. Przecież to moja siostra"
-Percy dla ciebię też coś mam,
-Serio?
-Podobno zepsuła ci się tarcza. -Podał mi zegarek. -Tej się tak szybko nie pozbędziesz. Twój ojciec popytał tu i tam. Ma właściwości magiczne.
-Czyli jakie?
-W krótce się przekonasz, a teraz już jedźcie.
Założyłem zegarek na rękę i wsiedliśmy do furgonetki.






Jeszcze raz bardzo was przepraszam.
Następny postaram się dodać w sobotę.