niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 50


*Annabeth*

Przysiadłam pod drzewem gdzieś wewnątrz lasu. Nawet nie wiem jak długo biegłam i szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Jedyne czego teraz pragnę to pobyć sama. Podkuliłam nogi pod brodę, łzy same zaczęły napływać mi do oczu i zaczęłam płakać.
Dlaczego on to robi? Czy go nie obchodzi to, że przez niego cierpię? Jak będzie wyglądać życie bez niego? Nie! Nie mogę tak myśleć, muszę znaleźć sposób żeby go stamtąd wyciągnąć i wybić mu z głowy ten przeklęty pomysł. A jeśli on już mnie nie chce? Zakryłam twarz dłońmi. Gdzie są ci cholerni bogowie gdy są potrzebni? Czy Posejdon w ogóle wie co Percy zamierza zrobić, a jeśli tak to dlaczego mu na to pozwala?
-Ann! - Z cienia obok wyszedł Nico di Angelo - Wszyscy cię szukają. Co tutaj robisz?
-Rozpaczam, nie widać? -Warknęłam
-Hej -położył mi rękę na ramieniu - wszystko się ułoży, zobaczysz.
-Powiedział syn Hadesa.
Nico przykucnął na przeciw mnie. - Może zamiast się tu chować i mi dogryzać pójdziesz ze mną do Chejrona?
-Po to żeby mi powiedział, że jedyne co mogę robić to czekać? Nie dziękuję.
-Nie... po to żeby ci powiedział o nowej misji.
Na słowo "misja" od razu podniosłam głowę. -Znowu trzeba przyprowadzić heroska do obozu?
-Chodź to się przekonasz. -Wyciągnął rękę w moją stronę, którą ja niepewnie ujęłam.
-A wiesz jak stąd wyjść?
-Od tego właśnie mam cień. - Pociągną mnie za sobą i ogarnął nas mrok.


*Emily*

Co ona do cholery sobie wyobraża? Rozumiem to jest dla niej szok, ale żeby zaraz coś takiego odpieprzać? No i jeszcze mój prze genialny braciszek. Wysłać go na misję zwiadowczą to ten od razu Kronosa chce przyjmować. Jak jest aż tak samotny to niech sobie kogoś na herbatkę zaprosi, a nie pozwala się opętać naszemu szurniętemu dziadkowi. Jakim cudem on za pierwszym razem go pokonał? No tak zapewne Annabeth podejmowała wszystkie decyzje. Bogowie, jak Chejron z nimi wszystkimi wytrzymuje?
-Em... -do domku weszła Thalia - Nico ją znalazł. Są w Wielkim Domu, czekamy tylko na ciebie.
-Przynajmniej jedna dobra wiadomość, chodźmy.
Dzięki bogom za to. że droga z domku Posejdona do Wielkiego Domu nie jest długa, już dość wymęczyło mnie chodzenie w kółko po pokoju. Gdy wchodzimy do salonu tak jak wspominała Thalia wszyscy już czekają, nawet Pan D. się wstawił, sądzę, że Chejron go przycisną bo ostatnio stał się mnie zrzędliwy,
-Cieszę się, że już wszyscy jesteśmy. -Spojrzał znacząco na Annabeth -Jak wiecie lub nie Percy chce przyjąć Kronosa.
Po pomieszczeniu zaczął rozchodzić się szum z którego byłam w stanie wyłapać tylko nie które słowa typu "tylko nie to", "to niemożliwe", "jak on mógł?"
Gdy w końcu wszystko przycichło koordynator zaczął kontynuować. -Nie jesteśmy pewni czy robi to z własnej woli czy też został do tego zmuszony. Wiadomo natomiast, że trzeba sprowadzić go z powrotem do obozu.
-Ale czy chęć przyjęcia Kronosa nie kwalifikuje się jako zdrada? -Powiedział któryś z braci Stoll, wciąż nie potrafię ich odróżnić.
-Naprawdę myślicie, że Percy mógłby nas zdradzić? -Wtrąciła Clarisse. A od kiedy to ona go broni?
-Kto wie co mu strzeliło do głowy. Pamiętacie jak było z Lukiem? - Nie jestem pewna kto to powiedział
-Pamiętamy -tym razem odezwał się Chejron - pamiętamy też ile Percy zrobił dla tego obozu, dlatego za wszelką cenę spróbujemy go odzyskać. Zarządzam nową misje, którą poprowadzi Annabeth.
Wszyscy skierowali swój wzrok na córkę Ateny.
-Ja?
-Tak ty.
Zauważyłam w niej diametralną zmianę. W jej oczach nie było już widać strachu i przygnębienia, zastąpiły je determinacja, podekscytowanie i ulga. Zupełnie jakby zdjęto z jej barków ogromy ciężar.
-W dodatku możesz wybrać sobie tylu towarzyszy ilu tylko chcesz. - Dopowiedział centaur, a nasze spojrzenia natychmiast się skrzyżowały.





*Percy*

-Tutaj będzie twój nowy pokój, czuj się jak u siebie. - Powiedziała Phoebe po czym zamknęła drzwi i zostawiła mnie samego, Zaskoczyło mnie to, że nie zamknęła ich na klucz, w każdej chwili mógłbym uciec.
Zacząłem się rozglądać po pokoju. Wow wygląda zupełnie jak domek Posejdona tylko, że jest tu tylko jedno łóżko. Podszedłem do szafy, kolejnym zaskakującym faktem jest to, że jest ona pełna nowych ubrań. Wziąłem pierwsze z wierzchu spodenki i czystą koszulkę po czym poszedłem do łazienki. Prysznic to jedyne co teraz potrzebuje, muszę wszystko przemyśleć.
Gdy wyszedłem dochodziła już godzina 23. Spędziłem pod prysznicem całe 3 godziny, nagle poczułem się strasznie śpiący, więc poszedłem do łóżka i momentalnie zasnąłem.
-Percy... Percy - Ktoś zaczął wołać moje imię, które odbijało się echem wewnątrz ścian czarnego korytarza. - Synu opamiętaj się. Nie rób tego.
-Muszę. -Mój głos zdawał się nie być głośniejszy od szeptu.
-Chcesz ją tak po prostu zostawić, chcesz zostawić tą miłość?
-Nie ma żadnej miłości... już nie.
-Ależ jest. Ona cię kocha, a ty kochasz ją. Nie rób tego.
-Przestań! ... Przestań! -Usiadłem na łóżku cały zdyszany i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu, Gdzie ja do cholery jestem? No tak już wiem. W kącie coś się poruszyło, wytężyłem wzrok i dostrzegłem, że ktoś tam stoi... -Annabeth?












***
Wróciłam :) No i sorki za tą przerwę ale miałam szlaban
i nie mogłam wstawić rozdziału, no ale już jest
więc możecie mi napisać co sądzicie i w ogóle.