niedziela, 1 marca 2015

Urodziny

Tak jak w tytule posta wczoraj były urodzinki. Nie moje oczywiście (były w styczniu)
Możecie uwierzyć że to już rok???? Bo ja nie.
Ten czas tak szybo zleciał.
Chcę wam z całego serca podziękować za te ponad 26200 tyś wyświetleń (jestem pewna że to nie ja aż tyle nabiłam) i 865 komentarzy (też nie wszystkie moje)
No i ogólnie dziękuję za to że jesteście no bo przecież nie dla siebie to pisze.
Taka mała rada ode mnie:
Zawsze ale to zawsze trzymajcie język za zębami i pamiętajcie
że mama ma zawsze racje nawet gdy jej nie ma.
TAK znowu mam szlaban. (Ja na serio muszę się hamować) No nie ważne
powinnam teraz robić prezentacje na biologie więc może uda mi się napisać jakiś rozdział.
Cały ROK!!!!!

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 50


*Annabeth*

Przysiadłam pod drzewem gdzieś wewnątrz lasu. Nawet nie wiem jak długo biegłam i szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Jedyne czego teraz pragnę to pobyć sama. Podkuliłam nogi pod brodę, łzy same zaczęły napływać mi do oczu i zaczęłam płakać.
Dlaczego on to robi? Czy go nie obchodzi to, że przez niego cierpię? Jak będzie wyglądać życie bez niego? Nie! Nie mogę tak myśleć, muszę znaleźć sposób żeby go stamtąd wyciągnąć i wybić mu z głowy ten przeklęty pomysł. A jeśli on już mnie nie chce? Zakryłam twarz dłońmi. Gdzie są ci cholerni bogowie gdy są potrzebni? Czy Posejdon w ogóle wie co Percy zamierza zrobić, a jeśli tak to dlaczego mu na to pozwala?
-Ann! - Z cienia obok wyszedł Nico di Angelo - Wszyscy cię szukają. Co tutaj robisz?
-Rozpaczam, nie widać? -Warknęłam
-Hej -położył mi rękę na ramieniu - wszystko się ułoży, zobaczysz.
-Powiedział syn Hadesa.
Nico przykucnął na przeciw mnie. - Może zamiast się tu chować i mi dogryzać pójdziesz ze mną do Chejrona?
-Po to żeby mi powiedział, że jedyne co mogę robić to czekać? Nie dziękuję.
-Nie... po to żeby ci powiedział o nowej misji.
Na słowo "misja" od razu podniosłam głowę. -Znowu trzeba przyprowadzić heroska do obozu?
-Chodź to się przekonasz. -Wyciągnął rękę w moją stronę, którą ja niepewnie ujęłam.
-A wiesz jak stąd wyjść?
-Od tego właśnie mam cień. - Pociągną mnie za sobą i ogarnął nas mrok.


*Emily*

Co ona do cholery sobie wyobraża? Rozumiem to jest dla niej szok, ale żeby zaraz coś takiego odpieprzać? No i jeszcze mój prze genialny braciszek. Wysłać go na misję zwiadowczą to ten od razu Kronosa chce przyjmować. Jak jest aż tak samotny to niech sobie kogoś na herbatkę zaprosi, a nie pozwala się opętać naszemu szurniętemu dziadkowi. Jakim cudem on za pierwszym razem go pokonał? No tak zapewne Annabeth podejmowała wszystkie decyzje. Bogowie, jak Chejron z nimi wszystkimi wytrzymuje?
-Em... -do domku weszła Thalia - Nico ją znalazł. Są w Wielkim Domu, czekamy tylko na ciebie.
-Przynajmniej jedna dobra wiadomość, chodźmy.
Dzięki bogom za to. że droga z domku Posejdona do Wielkiego Domu nie jest długa, już dość wymęczyło mnie chodzenie w kółko po pokoju. Gdy wchodzimy do salonu tak jak wspominała Thalia wszyscy już czekają, nawet Pan D. się wstawił, sądzę, że Chejron go przycisną bo ostatnio stał się mnie zrzędliwy,
-Cieszę się, że już wszyscy jesteśmy. -Spojrzał znacząco na Annabeth -Jak wiecie lub nie Percy chce przyjąć Kronosa.
Po pomieszczeniu zaczął rozchodzić się szum z którego byłam w stanie wyłapać tylko nie które słowa typu "tylko nie to", "to niemożliwe", "jak on mógł?"
Gdy w końcu wszystko przycichło koordynator zaczął kontynuować. -Nie jesteśmy pewni czy robi to z własnej woli czy też został do tego zmuszony. Wiadomo natomiast, że trzeba sprowadzić go z powrotem do obozu.
-Ale czy chęć przyjęcia Kronosa nie kwalifikuje się jako zdrada? -Powiedział któryś z braci Stoll, wciąż nie potrafię ich odróżnić.
-Naprawdę myślicie, że Percy mógłby nas zdradzić? -Wtrąciła Clarisse. A od kiedy to ona go broni?
-Kto wie co mu strzeliło do głowy. Pamiętacie jak było z Lukiem? - Nie jestem pewna kto to powiedział
-Pamiętamy -tym razem odezwał się Chejron - pamiętamy też ile Percy zrobił dla tego obozu, dlatego za wszelką cenę spróbujemy go odzyskać. Zarządzam nową misje, którą poprowadzi Annabeth.
Wszyscy skierowali swój wzrok na córkę Ateny.
-Ja?
-Tak ty.
Zauważyłam w niej diametralną zmianę. W jej oczach nie było już widać strachu i przygnębienia, zastąpiły je determinacja, podekscytowanie i ulga. Zupełnie jakby zdjęto z jej barków ogromy ciężar.
-W dodatku możesz wybrać sobie tylu towarzyszy ilu tylko chcesz. - Dopowiedział centaur, a nasze spojrzenia natychmiast się skrzyżowały.





*Percy*

-Tutaj będzie twój nowy pokój, czuj się jak u siebie. - Powiedziała Phoebe po czym zamknęła drzwi i zostawiła mnie samego, Zaskoczyło mnie to, że nie zamknęła ich na klucz, w każdej chwili mógłbym uciec.
Zacząłem się rozglądać po pokoju. Wow wygląda zupełnie jak domek Posejdona tylko, że jest tu tylko jedno łóżko. Podszedłem do szafy, kolejnym zaskakującym faktem jest to, że jest ona pełna nowych ubrań. Wziąłem pierwsze z wierzchu spodenki i czystą koszulkę po czym poszedłem do łazienki. Prysznic to jedyne co teraz potrzebuje, muszę wszystko przemyśleć.
Gdy wyszedłem dochodziła już godzina 23. Spędziłem pod prysznicem całe 3 godziny, nagle poczułem się strasznie śpiący, więc poszedłem do łóżka i momentalnie zasnąłem.
-Percy... Percy - Ktoś zaczął wołać moje imię, które odbijało się echem wewnątrz ścian czarnego korytarza. - Synu opamiętaj się. Nie rób tego.
-Muszę. -Mój głos zdawał się nie być głośniejszy od szeptu.
-Chcesz ją tak po prostu zostawić, chcesz zostawić tą miłość?
-Nie ma żadnej miłości... już nie.
-Ależ jest. Ona cię kocha, a ty kochasz ją. Nie rób tego.
-Przestań! ... Przestań! -Usiadłem na łóżku cały zdyszany i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu, Gdzie ja do cholery jestem? No tak już wiem. W kącie coś się poruszyło, wytężyłem wzrok i dostrzegłem, że ktoś tam stoi... -Annabeth?












***
Wróciłam :) No i sorki za tą przerwę ale miałam szlaban
i nie mogłam wstawić rozdziału, no ale już jest
więc możecie mi napisać co sądzicie i w ogóle.








czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 49



*Annabeth*

Otworzyłam szeroko oczy, brunet objął mnie tak mocno, że nie mogłam się ruszyć na szczęście udało mi się uwolnić jedną rękę i wkładając w to całą siłę odepchnęłam go od siebie.
Popatrzył na mnie ze zdziwioną miną, a ja za nim się obejrzał zamachnęłam się i uderzyłam go z pięści w twarz tak, że upadł na ziemię.
-Kto ci do cholery pozwolił mnie całować?! -Zaczęłam krzyczeć.
Zaczął się podnosić, z jego nosa leciała krew. Nie trzeba być dzieckiem Apolla żeby wiedzieć, że jest złamany. - Przepraszam, myślałem, że tego chcesz.
-Dlaczego miałabym tego chcieć?
-Wszystkie chcą. - Uśmiechnął się, co przez zakrwawioną twarz wyglądało jak uśmiech psychopaty.
Podeszłam bliżej niego. - Jeszcze raz się do mnie zbliżysz to przysięgam na Styks, że skończy się to dużo gorzej. -Zaczęłam odchodzić.
-Miałaś mnie odprowadzić! - Krzyknął za mną.
-Wycieczka skończona!
Zaczęłam iść w stronę areny. Tak mnie zdenerwował, że musiałam się na czymś wyżyć.
Podeszłam do manekina i zaczęłam walić w niego z całej siły.
-Głupi Percy, głupi plan, głupi chłoptaś, głupi bogowie...
-Annabeth wszystko w porządku? -Emily stała tuż obok.
-Nie widać? - Zaczęłam uderzać jeszcze mocniej.
-Właśnie nie.
-Nie możecie mnie po prostu wszyscy zostawić w spokoju? - Rzuciłam nawet na nią nie patrząc.
-Okej, chciałam ci tylko powiedzieć, że Chejron rozmawiał z Percym ale już sobie idę skoro cię to nie obchodzi.
-Nie obchodzi mnie to... chwila, co? Zaczekaj! -Złapałam ją za nadgarstek. -Co powiedział?
-Myślałam, ze cie to nie obchodzi?
-Emily - spojrzałam na nią gniewnie - co powiedział?
-Lepiej porozmawiaj o tym z Chejronem. - Zaczęłam biec w stronę wielkiego domu. -Ale najpierw się przebierz!
-Co?
-Wyglądasz tak jakby ktoś wylał na ciebie wiadro wody.
-Masz racje -Powiedziałam z niesmakiem po czym pobiegłam w stronę domku Ateny.
Wyciągnęłam z szafki czystą obozową koszulkę i pierwsze lepsze szorty po czym wybiegłam z domku i pognałam do wielkiego domu.
Koordynator siedział na werandzie w swojej ludzkiej postaci, nie wyglądał za dobrze.
-Co się stało? - Zapytałam z przerażeniem.
-Musimy na spokojnie porozmawiać.
-Nie możesz jej po prostu powiedzieć prawdy? - Ze środka wyszedł Pan D. z puszką dietetycznej coli, a ja spojrzałam na niego oczekując na więcej informacji, - Twój chłoptaś zamierza przyjąć Kronosa, a potem go zabić.
-Co?! - Spojrzałam na centaura. - Chejronie nie możemy na to pozwolić, on tego nie przeżyje!
-Mało tego kazał ci przekazać żebyś o nim zapomniała i nie próbowała go powstrzymać. -Ciągnął bóg wina.
-Przykro mi ale obawiam się, że nie jestem w stanie nic zrobić, wciąż nie wiemy gdzie jest z resztą powiedział wyraźnie, że nie potrzebuje pomocy.
-Więc po tym wszystkim tak po prostu dasz mu umrzeć?!
-Nie mamy innego wyjścia.
-Jesteś taki sam jak ta grupa baranów na Olimpie! Jesteście do niczego! -Usłyszałam grzmot ale nie przejęłam się nim.
-Annabeth nie to miałem na myśli...
-W dupie mam to co miałeś na myśli - Rzuciłam i zaczęłam biec prosto przed siebie.















Kolejny rozdział jeeej
A tak serio to kompletnie nie miałam na niego pomysłu
także sorki jeśli jest do bani.
To chyba tyle no i oczywiście pamiętajcie o komentarzach



poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 48

*Annabeth*

Trzy dni, minęły już trzy dni i ani jednej wiadomości od Percy'ego. Odkąd go nie ma każdy mój dzień wygląda tak samo, a mianowicie przesiadywanie godzinami w wielkim domu i czekanie na jakikolwiek znak od Glonomóżdżka. Oczywiście nie jestem sama ponieważ Chejron kazał Emily mnie pilnować na wypadek gdybym chciała uciec. Naprawdę nie wiem dlaczego uważa, że mogłabym opuścić obóz bez jego wiedzy. No dobra w sumie to wiem.
-Dobre wieści - odezwała się córka Posejdona, która właśnie weszła na werandę - dzieci Hefajstosa spróbują naprawić lokalizator Percy'ego z głównego komputera,
No tak. W wielkim domu są dwa główne komputery w pokoju na piętrze, tak zwane
 "Centrum Dowodzenia" i oczywiście wie o nim tylko nieliczna grupka osób.
Chciałam się zapytać o szczegóły ale w tym samym momencie podszedł do nas Chejron.
-Mamy nowego obozowicza, więc chciałbym abyś ty Annabeth go oprowadziła po obozie.
-Dlaczego ja? - Zapytałam obojętnie.
-Ponieważ potrzebujesz odpoczynku, od paru dni tylko tutaj siedzisz.
-Nieprawda chodzę przecież do pawilonu. - Centaur spojrzał na mnie gniewnie. -No dobra, gdzie on jest?
-Czeka przy łazienkach.
Wstałam powoli z krzesła i zaczęłam iść tam gdzie pokierował mnie koordynator. Na miejscu zobaczyłam wysokiego bruneta.
-Hej - Uśmiechnął się.
-Daruj sobie, po prostu chodź za mną i słuchaj bo dwa razy nie będę powtarzać.- Powiedziałam oschle po czym ruszyłam do przodu.






*Percy*

Od paru dni siedzę zamknięty w jakimś pokoju, nawet nie wiem gdzie jestem.
Spojrzałem na zegarek, który wciąż pozostaje wyłączony, nie mogę dopuścić do tego aby ktoś dowiedział się jakie on ma właściwości.
Chciałbym zobaczyć Annabeth ale wiem, że to nie jest najlepszy pomysł, jeszcze naszłyby mnie wątpliwości co do planu.
Usłyszałem jak ktoś przekręca zamek i drzwi się otworzyły po czym do pokoju weszło dwóch chłopaków, jeden związał mi ręce, a drugi zawiązał oczy i zaczęli gdzieś prowadzić.
Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce zdjęli mi przepaskę z oczu, a przede mną stała Phoebe.
-Przemyślałeś moją propozycje?
-Tak ale raczej nie skorzystam. słabo opłacalny interes i ta cała idea zniszczenia świata. To chyba nie dla mnie.
-Jeszcze zmienisz zdanie. - Powiedziała ledwo nad sobą panując.
-Rozumiem, że jesteś zła ale odpuść, Wrócimy do domu, wyprawie ci przyjęcie powitalne, sprowadzę jednorożce, co zechcesz.
-Zamknij się. -Warknęła. - A wy włączcie telewizor.
-Jak miło, wypożyczyłaś film? Wiedziałem że... - Nie dokończyłem ponieważ to co zobaczyłem na ekranie odebrało mi mowę.
Annabeth stała z jakimś brunetem pod moim domkiem po czym on się nachylił
 i zaczęli się całować. - Telewizor się wyłączył.
-Może to pomoże ci w podjęciu dobrej decyzji. - Córka Nemezis uśmiechnęła się krzywo.
Tysiąc pytań zaczęło kłębić mi się w głowie.
Dlaczego to zrobiła? Myśli, że nie żyję? Może już nic do mnie nie czuje? Jedno jest pewne, to tylko rozwiało moje wątpliwości co do mojego planu.
Skierowałem wzrok na Phoebe, - Zgoda. Przyjmę Kronosa.








***
I jak? Może być?
Ktoś chce mnie zabić? Jeśli tak to bardzo proszę. (Tylko tak przed sprawdzianem z matmy)
Zastanawia mnie czy ktoś się spodziewał takiego obrotu sytuacji xD
Jak myślicie. co będzie dalej?
Utworzyłam fan page na fejsie, więc teraz możecie być na bieżąco
Paula córka Posejdona - Lajkujcie bo lajki życiem
Czytasz? - Komentuj





wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 47

*Emily*

Po tym jak przeszukaliśmy połowę Manhattanu w bezskutecznym poszukiwaniu mojego braciszka, zabrałam Annabeth siłą do obozu, a ona odbiegła bez słowa w stronę domków, nawet nie zdążyłam jej niczego wyjaśnić. Pozostała mi tylko nadzieja, że nie zdąży niczego zepsuć. Chciałam pójść w stronę domku Posejdona ale gdy tylko się ruszyłam momentalnie syknęłam z bólu.
Podwinęłam lekko moją koszulkę i dopiero potem zauważyłam siniaki na moich żebrach, następnie delikatnie podciągnęłam nogawkę i zobaczyłam krew płynącą z rany na nodze.
Jakim cudem wcześniej nic nie czułam?
Kuśtykając i sycząc z bólu ruszyłam w stronę szpitala po trochę ambrozji.

Gdy córka Ateny nie pojawiła się na kolacji zaczęłam się niepokoić, więc podeszłam do Piper, która siedziała razem z innymi dziećmi Afrodyty.
-Rozmawiałaś dzisiaj z Ann? - Zapytałam nawet się nie witając.
-Miałam taki zamiar ale nawet nie otworzyła mi drzwi. Coś się stało?
No tak nikt nie wie, że Percy'ego nie ma. -Nic.
Muszę szybko porozmawiać z Annabeth zanim zrobi coś głupiego. W jednej chwili stanęłam jak wryta. Jak na przykład ucieczka z obozu.
Córka Ateny skradała się dyskretnie obok drzewa Thalii.
Ruszyłam biegiem ile sił w nogach, w ostatniej chwili złapałam ją za nadgarstek.
-Co ty do cholery wyprawiasz?!
-Idę szukać Percy'ego. Nie widać? - Zaczęła wyszarpywać rękę z mojego uścisku.
-Jaja sobie robisz?
-Może nie znasz go tak długo jak ja ale powinno ci na nim choć trochę zależeć.
-Twierdzisz, że mi na nim nie zależy?! - zaczęłam krzyczeć - Nie po to wysyłali mnie tutaj aż z Olimpu żebyś ty wszystko zepsuła!
-Co?!
Spojrzałam na nią gniewnie po czym zaczęłam wlec za sobą.
-Dokąd idziemy?
-Do Chejrona.

Byłam tak zdenerwowania, że wpadłam do wielkiego domu jak burza. Pan D., który akurat schodził z piętra ze zdziwienia upuścił puszkę z dietetyczną colą.
Centaur siedział w swoim gabinecie na swoim wózku inwalidzkim.
-O co tutaj chodzi?!
-Uspokój się - zaczął- Emily ci wszystko opowie.
Jasne najlepiej najgorszą robotę przydzielić mi.
Wzięłam głęboki wdech jakbym się bała, że w każdej chwili może się
skończyć tlen. -Porwanie Percy'ego było tylko i wyłącznie częścią planu.
-Jakiego do cholery planu?
-Wiedzieliśmy, że Phoebe prędzej czy później znów będzie próbowała porwać Percy'ego. Dlatego Zeus przydzielił nam tę "misję".
-Chcesz powiedzieć, że specjalnie wysłaliście go na pewną śmierć?!
-W pewnym sensie. Zegarek, który dostał od Posejdona ma wbudowany nadajnik oraz komunikator, więc wiemy gdzie jest i w każdej chwili możemy się z nim skontaktować.
-Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
-Percy nam nie pozwolił.
-Czyli on o wszystkim wiedział?
-On to wszystko wymyślił.
-Glonomóżdżek, co zrobił?
-Czasami jest mądrzejszy niż myślisz.
-A kontaktował się już z wami?
-Niestety nie -Chejron spuścił głowę - w dodatku nawalił nam komunikator.











Wróciłam! wgl ktoś tutaj jeszcze został? Mam nadzieję, że tak :)
Możecie mi powiedzieć co wam się nie podoba i takie tam.
Czytasz?- Komentuj


piątek, 5 grudnia 2014

Wyjaśnienie

Większość z was zapewne zastanawia się dlaczego nic nie dodaje, więc teraz postaram wam się to jakoś wytłumaczyć.
Powodem jest mój aktualny pobyt w sanatorium ponieważ mam małe problemy zdrowotne, a wracam dopiero 22 grudnia. Także najprawdopodobniej rozdział będzie dopiero po świętach.

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 46

Wysiedliśly z furgonetki.
-Co teraz? -Zapytała Emily.
-Idziemy. -Odpowiedział Percy.
-A wiesz dokąd?
-Przed siebię.
-Tak poprostu?
-A masz lepszy pomysł? -Percy odwrócił się w stronę swojej siostry. -Zeus wysłał nas tutaj ponieważ ma nadzieje, że któreś z nas zginie. Nawet nie powiedział co jest celem tej misji.
-Skoro tak się boisz to po co ze mną jechałeś?!w
-Przestańcie. -Spojrzeli na mnie. -Nie czujecie tego?
-Ja czuje głód. -Odezwał się Glonomóżdek.
-Ja też.
-Idziemy na lody? -Zapytał mój chłopak.
-Okej. -Zaczęli odchodzić.
-Co?! Nie! Czekajcie! -Krzyczałam, ale mnie nie słuchali.
Cały czas miałam wrażenie, że coś się stanie, że ta misja nie skończy się dobrze.
W moją stronę zaczęli biec Percy i Emily. -Nie będzie lodów.
Zmarszczyłam brwi. -O co wam chodzi?
-O to.
Zza rogu wybiegli Lajstrygończycy, było ich aż pięciu.
-Na nas chyba już czas.
Cała nasza trójka rzuciła się biegiem przed siebię. Niestety potwory szybko zaczęły nas doganiać.
Zatrzymałam się i dobyłam sztyletu.
-Co ty robisz?! -Percy się na mnie wydarł.
-To co trzeba. Dam wam trochę czasu na ucieczkę.
-Nie! Ann, nie rób tego!
Kanadyjczycy stanęli. Byli tak zdezorientowani, że nie wiedzielico mają zrobić.
-Annabeth, proszę.
Zaczęłam biec w ich stronę ze sztyletem w dłoni.
Oni otrząsnęli się z szoku i zrobili to samo.
Zbliżali się tak szybko, że pewnie nie zdążyłabym policzyć do pięciu.
Gdy byłam już wystarczająco blisko zamknęłam oczy, ale zamiast bólu poczółam ... wodę?
To Percy musiał wyczuć jakiś zbiornik niedaleko. Fala przeniosła mnie obok chłopaka.
Glonomóżdżek wytworzył wir wokół Kanadyjczyków.
-Teraz uciekamy. -Zaczęliśmy biec ile sił w nogach.
Skręciliśmy w zaułek, żeby odpocząć.
-To było niesamowite. -Wysapała córka Posejdona.
-Dzięki. A ty -zwrócił się do mnie -jeszcze raz mi tak zrobisz to przysięgam na Styks, że...
-Zrozumiałam. -Przytuliłam się do niego powstrzymując łzy.
Sama nie wiem dlaczego wpadłam na taki pomysł. Chciałam, żeby moi przyjaciele byli bezpieczni.
-Chodźmy dalej. -Odsunęłam się od niego.
-To idziemy na te lody?
-Darujmy sobię, chyba, że chcesz...
Nie dokończyłam ponieważ to co zobaczyliśmy przeraziło nawet Percy'ego.
Nad ziemią unosiła się mgła, ale nie taka zwykła. Ta był czarna.
Podeszliśmy bliżej. Poczułam okropny smrud i sądząc po minach innych oni też.
Podeszłam jeszcze bliżej choć Percy próbował mnie powstrzymać.
Z mgły zaczęła wyłaniać się ręka zmierzająca w kierunku mojej nogi.
Percy w ostatniej chwili zdąrzył mnie odepchać.
Upadłam na ziemię i uderzyłam głową o chodnik. Podniosłam się chwiejnie. Mgły już nie było, tak samo jak mojego chłopaka.



***
Witajcie kochani.
Został tutaj któś wogóle?
Tak. Ja nie wytrzymam bez zrobienia czegoś Persiakowi.